Konała w męczarniach dzięki urzędom

Interwencje

18.09.2019

24.04.2019 około godziny 19 pięć mieszkanek z klubu Nordic Walking miasta Kowal zauważyły leżącą sarnę koło cmentarza .Prawdopodobnie chciała przeskoczyć siatkę które poraniła jej brzuch. Panie zaczęły szukać pomocy wraz z Panią z Parku Krajobrazowego. Powiadomiły urzędnika miasta Kowal o cierpiącej sarnie usłyszały że ktoś na pewno podejdzie zobaczyć jedna z Pań zaoferowała się że zostanie na miejscu i poczeka , usłyszały że nie potrzebnie wysłany na miejsce pracownik poradzi sobie. Na drugi dzień rano okazało się że sarna dalej leży żywa w tym samym miejscu , zadzwoniły do Urzędu Miasta gdzie usłyszały – ktoś był ale nie widział było ciemno prawdopodobnie uciekła. Dalej cisza Pani przyniosła wodę sarence , znajomi dalej dzwonili o pomoc do różnych służb bez zainteresowania. Pan leśnik poinformował że to nie jest w jego gestii tylko urzędu, koło Łowieckie nie podejmie się brak funduszy mogą jedynie odstrzelić. Do Nas dodzwonili się około 12. Wykonujemy telefon do gminy Kowal urzędnik –nie wiem czy to nasz teren czy miasta muszę sprawdzić. No tak sarna przeleżała całą noc to jeszcze sobie może poleżeć , Pan oddzwania teren nie jest ich –miasta. Dzwonimy do miasta – nie ma osoby odpowiedzialnej za zwierzęta Pani poszuka kto tym się zajmie. Dzwonimy do Pani …… okazuje się że na miejsce jedna z Pani przywiozła Panią Weterynarz (nikt wcześniej Pani weterynarz nie powiadomił ) , dojechał na miejsce Pan sekretarz miasta. Pani weterynarz podała antybiotyk i leki przeciwwstrząsowe po pierwszych oględzinach sarna nie jest połamana Pani weterynarz chce dać szanse sarnie na dalsze życie nie chce dopuścić do odstrzału chce się upewnić w jakim jest stanie sarna. Problem urzędnik nie wie co dalej z sarną co z nią zrobić zasugerował myśliwych. Gdyby nie Pani weterynarz to pewnie myśliwi szybko by się zjawili. Dzwonimy do Nadleśnictwa we Włocławku słyszymy aby wezwać łowczych a po drugie to nie ich sprawa tylko miasta Kowal. Dzwonimy do powiatowego inspektora we Włocławku słyszymy lekarza nie ma, informujemy że jest pilna sprawa , zostajemy przełączeni do jakiegoś Pana który Nas informuje że to nie jego sprawa on jest od administracji. Znaleźliśmy ośrodek dla dzikich zwierząt w Kobylarni. Ośrodek bez problemu przyjmie sarnę mogą podjechać lub może ktoś z miasta ją przywieść. Kontaktujemy urzędnika Pana sekretarza z ośrodkiem. W między czasie dzwonimy do Pani która powiedziała nam że wcześniej rano była na miejscu Pani która niedaleko Kowala zajmuje się danielami i oferowała swoją pomoc niestety Pan urzędnik stwierdził że osoba prywatna nie może się zajmować takim zwierzęciem. Dzwoni do Nas Pan sekretarz informując że na chwilę obecną przewiozą sarnę pod jakąś halę, będzie pod opieką Pani weterynarz, bo koszt przewiezienia do Ośrodka to 400 zł (przyjechanie ośrodka po sarnę 800 zł) musi sprawdzić czy miasto ma pieniądze , lub przekażą sarnę Pani od danieli (hm po tylu godzinach Pani by mogła się sarną zająć nawet jako osoba prywatna) jak sarna będzie się dobrze czuć to po dwóch dniach będzie można ją przekazać do Ośrodka. Około godziny 15 otrzymaliśmy telefon od Pani weterynarz niestety w czasie transportu sarna odeszła. Panie z klubu Nordic Walking , parku krajobrazowego i Pani weterynarz jako jedyne przejęły się losem rannej sarny. Reszta gdzie ma stać na prawie Ustawy o Ochronie Zwierząt -miasto , gmina , leśniczy , nadleśnictwo , powiatowy inspektor weterynarii raczej na tej ustawie siedzą i nigdy jej nie czytali a ich sumienie no cóż... W naszym rejonie to nie pierwszy i ostatni przypadek tylko przy następnym takim wypadku co robić??? W zeszłym tygodniu w Modzerowie był potrącony jelonek wykonaliśmy telefon do St. strażnika leśnego który kazał nam wezwać do żywego jelonka Saniko-Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej w tej sytuacji pomogła Nam straż miejska.
Takich Pań jak z tego koła oby było więcej dziękujemy za pomoc .Pani weterynarz o takim złotym sercu dla zwierząt i bezinteresownej pomocy bardzo dziękujemy, wiemy że Pani o każdej porze udzieli pomocy potrzebującemu zwierzakowi.
PS. Pani, która cały czas była przy sarnie pierwszy raz w życiu widziała łzy u sarny, nigdy ich nie zapomni oby takich łez przez znieczulicę ludzką było mniej.

MOGĄ CIĘ ZAINTERESOWAĆ TAKŻE